poniedziałek, 27 lutego 2012

Tu Justyna:)

No to zaszalałam i zrobiłam Iwonie bloga... Będzie zaskoczona... Jutro dam jej hasła i loginy do konta... Boże! Zapomni obiadu zrobić, dziecka odebrać, żelazka wyłączyć... Ale jej wina... Mogła sama wziąć udział w tym procesie, ale odkładała to w nieskończoność i wydawała się leniwa w tej materii jak to... nie ona... No to siup... Dam znać na swoim blogu jak to przyjęła. I przepraszam za poniższe posty... No ale jakoś musiała zacząć...:)
Pozdrawiam, Justyna, www.stylzagrosze.blogspot.com

Kocham Stefana Justyny


Kocham, rozpieszczam i kupuję prezenty. I zazdroszczę go jej każdego dnia:)

No to są jaja...

Naprawdę... Nie dość, że założyła mi blog w moim imieniu bez poinformowania mnie i mojej zgody... to jeszcze pisze w moim imieniu i udaje, że zna moje myśli. Wariatkowo!!!

Muszę napisać o tylu rzeczach, które wiem... o mrożeniu pościeli, o pieczeniu chleba, o ekologicznym zwalczaniu trądzika, o peelingach domowych, o tych wszystkich ekologicznych środkach czyszczących, piorących orzechach, paście do butów z banana... No i o jeździe konnej... To będzie czasem trochę zbyt obficie poruszane zagadnienie, ale jakoś przebrnie wytrwały czytelnik... W poprzednim życiu byłam albo koniem, albo stajennym, albo stajnią wreszcie... No bo czymś na pewno... I to czymś związanym z koniem. Pałam do nich miłością bezwzględną, która wszystko wybacza, na wszystko pozwala i wszystko tłumaczy. Jak u Ordonki. Postaram się ograniczać wpisy dotyczące szczegółów każdej lekcji jazdy konnej, choć może się zdarzyć, że się zapomnę... Wtedy napiszę o imieniu, metryce i drzewie genealogicznym konia na którym miałam przyjemność jeździć. Również te same dane dotyczące jego sąsiadów ze stajni oraz wszystkich uczestniczących w lekcji koni. Wysokość skakanych przeszkód, ich odległość i ilość udanych skoków w stosunku do ilości nie udanych moich i moich koleżanek... wraz z komentarzami instruktorki do wszystkich powyższych. Jak tak będzie to znaczy, że popłynęłam... W zamian za to następnym razem... wpis zrobię z jakiegoś pysznego, ekologicznego dania. 

Sama zapewne już niebawem napiszę dlaczego takie eco life mnie zainteresowało i jak to się stało, że tak mnie pochłonęło.

O papierosach tylko nie napiszę. Bo o tym nic kompletnie nie wiem:)

No to jestem...:)

No nie do końca ja..., ale Justyna w moim imieniu... dosłownie. Obiecywałam jej, że zrobię tego bloga, albo chociaż regularnie robić będę wpisy na www.justdesign.pl. Ale tego nie zrobiłam. I tak teraz, t.j. o 3.45 w nocy powstał mój blog z inicjatywy mojej koleżanki, która pisze teraz jakby była... mną... (mogę ją chyba nawet o to oskarżyć:))... chociaż z drugiej strony mała to schizofrenia skoro ona pisze, ale w moim imieniu, na moim blogu, który przed chwilą sama stworzyła. Ja Dostanę tylko jutro hasła do tego konta i zacznę pisać. Wtedy to już na pewno, ale inaczej... trochę trzeba by jeszcze poczekać na moją blogową odsłonę...